Niedobrze jest zabierać się na książkę, kiedy tkwi się jeszcze w świecie z poprzedniej. A jeśli ta poprzednia była zachwycająca, do nowej książki podejdzie się bardzo krytycznie. Taki właśnie mam problem z powieścią Salli Simukki - Czerwone jak krew. Chwyciłam za nią zaraz po przeczytaniu Mary Dyer i może to był błąd, bo historia o Lumikki nie skradła mojego serca.
Lumikki to 17-letnia uczennica liceum artystycznego w niewielkim mieście, Tampere. Pewnego dnia zastaje w szkolnej ciemni zaskakujący widok. Na sznurkach w pomieszczeniu suszą się banknoty o nominale 500 euro, a pozostawione ślady wskazują na to, że ktoś próbował zmyć z nich krew. Lumikki postanawia dowiedzieć się, skąd wzięły się tam te pieniądze. Bardzo szybko okazuje się, że stoi za tym szkolne trio - Elisa, córka policjanta, Tuukka, syn dyrektora szkoły oraz Kasper, szkolny outsider. Pieniądze nie spadają z nieba, a ci troje nie zdają sobie sprawy z tego, w co wdepnęli, przywłaszczając je sobie. Choć dewizą Lumikki jest "nie wtykać nosa w cudze sprawy", dziewczyna również wplątuje się w aferę, w którą zamieszani są rosyjscy gangsterzy.
Czerwone jak krew z pewnością intryguje swoją okładką. W całej książce znajdziemy nawiązania do Królewny Śnieżki. Nawet imię bohaterki, Lumikki, znaczy "Śnieżka". Jak w bajce braci Grimm, gdzie motywem przewodnim są kolory czarny, czerwony i biały, okładka powieści Salli Simukki utrzymana jest właśnie w takiej kolorystyce. Czerwone plamy na okładce są wytłoczone, a sama grafika jest po prostu śliczna. Z tyłu nie znajdziemy opisu fabuły. Jest tam tylko jedno zdanie: Była sobie raz dziewczynka, która nauczyła się bać...
Sama treść książki już tak bardzo nie przypadła mi do gustu. Czytając, nie mogłam przestać porównywać Lumikki do bohaterki trylogii Millennium Stiega Larssona, Lisbeth Salander. Obie miały trudne dzieciństwo, obie bardzo samodzielne, obie wyobcowane, obie starające wtopić się w tłum i nie wyróżniać się z niego, podobnie inteligentne, nawet orientacja seksualna podobna. Przez to niestety bohaterka jest w moim odczuciu postacią wtórną.
Fabuła książki jest dosyć prosta. To w końcu kryminał dla młodzieży, a powieść liczy sobie zaledwie 256 stron. Trudno oczekiwać, by autorka mocno ją skomplikowała. Tempo akcji i budowanie napięcia przypominało mi nadmuchiwanie balonika. Chociaż Salla Simukka starała się stworzyć interesującą intrygę i trzymać czytelnika w napięciu, to sam finał przywodzi mi na myśl puszczenie tego balonika, by polatał po pokoju, wypuszczając powietrze z charakterystycznym dźwiękiem. Czegoś mi między ostatnim rozdziałem a epilogiem brakowało. Mam wrażenie, że trochę zmarnowano potencjał. Powieść ratują nawiązania do Królewny Śnieżki. Tworzą przez to ciekawy i nietypowy klimat.
Może gdybym wcześniej nie znała trylogii Millennium, inaczej spojrzałabym na Czerwone jak krew. Książki Stiega Larssona jednak znam i uwielbiam. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że Salla Simukka wzorowała się na nim, pisząc swoją książkę. Chociaż nie jest to zła książka, tak duże podobieństwo Lummiki do Lisbeth nie pozwala mi ocenić jej wyżej. Mimo wszystko sięgnę po kolejne części, w końcu nie po to je kupiłam, by tylko zdobiły moją półkę.
Moja ocena: 6/10
Szczegółowe informacje:
Tytuł: "Czerwone jak krew"
Autor: Salla Simukka
Tytuł oryginalny: "Punainen kuin veri"
Tłumaczenie: Sebastian Musielak
Seria: Lumikki Andersson - tom 1
Wydawnictwo: YA!
Rok wyd.: 2014
Stron: 256
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena okładkowa: 34,90 zł