sobota, 10 czerwca 2017

Confess – Colleen Hoover

Mam wrażenie, że staję się trochę nudna, ale muszę to powtórzyć. Uwielbiam książki Colleen Hoover, to zdecydowanie jedna z moich ulubionych pisarek. Jej powieści mogę kupować w ciemno, bo choć wśród przeczytanych przeze mnie tytułów zdarzyły się może ze dwa nieco słabsze, żadna z nich jeszcze mnie nie rozczarowała tak, bym żałowała jej kupna. Nie byłabym też sobą, gdybym nie sprawiła sobie jej najnowszej pozycji na polskim rynku, jaką jest Confess. Czy i tym razem Colleen Hoover udało się mnie oczarować?

Auburn przeprowadziła się niedawno do Dallas. Dziewczyna musi uporządkować swoje sprawy, ale do tego potrzebuje pieniędzy. Znacznie więcej, aniżeli może zarobić, pracując w salonie fryzjerskim. Los sprawia, że przypadkowo trafia na rozpaczliwe ogłoszenie właściciela niewielkiej galerii sztuki „Wyznaję”. Owen maluje obrazy inspirowane anonimowymi wyznaniami zostawianymi przez przechodniów w jego skrzynce i za parę godzin ma się odbyć wystawa jego prac. Dziewczyna, która miała mu w tym pomóc, wystawiła go w ostatniej chwili i teraz Owen desperacko poszukuje zastępstwa. W tej sytuacji Auburn jest jego wybawieniem, dla niej zaś to okazja na szybkie dorobienie paru dolarów.
Po wystawie Owen i Auburn spędzają trochę czasu na przyjemnej rozmowie i widać, że coś między nimi iskrzy. Oboje czują, że ta znajomość mogłaby rozwinąć się w ciekawym kierunku, ale przeszłość każdego z nich kładzie się cieniem na teraźniejszości. Wkrótce Auburn odkrywa coś, co może zaważyć na jej całej przyszłości i odebrać jej to, na czym zależy jej najbardziej. Czy warto ryzykować tak wiele dla miłości? Czego posłucha w tej sytuacji: podszeptów serca czy głosu rozsądku?

Tą powieścią Colleen Hoover pobiła rekord. Jej książki nieraz mnie wzruszały, ale nie przypuszczałabym, że autorce uda się sprawić, że już po pierwszych 15 stronach w moich oczach staną łzy! Początek, co tu dużo mówić, jest bardzo przygnębiający. Chyba żadna z jej dotąd wydanych w Polsce książek nie miała tak mocnego otwarcia.

Wiele spośród powieści Colleen Hoover kręci się wokół pewnego rodzaju twórczego zajęcia. Jej bohaterowie piszą wiersze i książki, komponują piosenki, grają w teatrze. Fabuła Confess obraca się wokół malarstwa. Urzekł mnie pomysł, by inspiracją dla obrazów Owena były anonimowe wyznania. Co ciekawe, pisząc tę powieść, w kwestii owych wyznań autorka nie dopuściła do głosu własnej fantazji, lecz oddała głos prawdziwym ludziom, wykorzystując czyjeś najprawdziwsze zwierzenia. Muszę pochwalić Hoover za ten zabieg. Inaczej patrzy się na książkę, kiedy ma się świadomość, że ten jej fragment nie jest fikcją, lecz wyrazem czyichś jak najbardziej rzeczywistych obaw i problemów.

Confess urzekło mnie także bardzo plastycznymi opisami. Autorka zachwyciła mnie nie tylko obrazowymi opisami dzieł malarskich. Owen jest artystą i zupełnie inaczej patrzy na świat. Widząc coś, w wyobraźni już dobiera barwy, których użyłby, by przelać na płótno swoją wizję rzeczywistości. Tymi właśnie opisami twórczych uniesień bohatera również zostałam oczarowana. Confess zalewa feerią kolorów, nie tylko tych odmalowanych słowami. W książce znajdziecie barwne ilustracje zachwycających prac Owena. To kolejny zabieg, który podwyższa jej wartość. Widząc te obrazy, ma się wrażenie, że cała historia jest bardziej rzeczywista.

W każdej swojej książce Colleen Hoover nieustannie ujmuje mnie kreacją postaci. Jej bohaterowie nigdy nie są papierowi. To złożone charaktery, często mocno pokiereszowane przez bolesne wydarzenia z przeszłości. Tak samo jest w przypadku Auburn i Owena. Oboje mają demony przeszłości, które wyciągają lepkie łapy, by zagarnąć światło dnia codziennego. Oboje zakładają maski, za którymi kryją się niezabliźnione rany. Ich życie to nieustanna walka o siebie. Oboje także stają przed trudnymi wyborami i doskonale wiedzą, czym jest poświęcenie. Nie potrafię nie darzyć sympatią wykreowanych przez Colleen Hoover postaci, nawet jeśli pewne ich wybory mnie zdenerwowały. W Confess, podobnie jak w wielu innych powieściach tej autorki, narracja prowadzona jest z punktu widzenia zarówno Auburn, jak i Owena.

Każda z książek Colleen Hoover to podróż pełna emocji i nie inaczej było i tym razem. Autorka potrafi idealnie wyważyć emocje, jakich można doświadczyć podczas lektury. Confess wzrusza, rozśmiesza, rozpala wyobraźnię, trzyma w napięciu, szokuje. Jej powieści potrafią momentami zaskoczyć mnie niezwykłymi zwrotami akcji i także ta książka sprawiła, że parę razy szczęka opadła mi z wrażenia, kiedy na jaw wychodziły pewne rewelacje.

Czy przy tylu zaletach Confess ma jakieś wady? Niestety ma. Nieco rozczarowujące okazało się zakończenie książki. Autorka budowała napięcie, uwikłała bohaterów w, jak mi się zdawało, sytuację, z której trudno będzie im się wyplątać i... wszystko tak jakoś zbyt szybko i zbyt łatwo rozwiązała. Miałam wrażenie, jakby w pewnym momencie Hoover stwierdziła, że chyba się zagalopowała i nie bardzo wiedziała, jak wybrnąć z tego, co wymyśliła, i ostatecznie postanowiła pójść po linii najmniejszego oporu. Czegoś mi w tym zakończeniu zabrakło. Jakąś osłodą po tym zakończeniu może być epilog, jednak jego część jest przewidywalna. Książkę odłożyłam z uczuciem pewnego niedosytu.

Mimo pewnego rozczarowania finałem, to spotkanie z twórczością Colleen Hoover również mogę zaliczyć do udanych, choć Confess raczej nie wejdzie do ścisłej czołówki moich ulubionych powieści tej autorki. Zakończenie to tylko jedna wada na tle wielu niewątpliwych zalet.
Do zaczytania,


Szczegółowe informacje:
Tytuł: "Confess"
Autor: Colleen Hoover
Tytuł oryginalny: "Confess"
Tłumaczenie: Matylda Biernacka
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wyd.: 2017
Stron: 304
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena okładkowa: 39,90 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja
Na blogu zainstalowany jest zewnętrzny system komentarzy Disqus. Więcej o nim w Polityce Prywatności.