Minęło ponad 1,5 roku od kiedy sięgnęłam po Czas Żniw Samanthy Shannon. Choć książka bardzo mi się spodobała, długo było mi nie po drodze z jej kontynuacją, Zakonem Mimów. Wkrótce swoją premierę w Polsce będzie miał trzeci tom tego cyklu, dlatego uznałam, że pora nadrobić zaległości. Teraz, już po lekturze, dziwię się sobie, że mogłam aż tyle z tym zwlekać, bo ta książka po prostu wymiata!
Ucieczka z kolonii karnej Szeol I ma dramatyczny przebieg. Tylko garstce zbiegów udaje się dotrzeć do Londynu i ukryć wśród jego ulic. Każdy z nich musi mieć się na baczności. Sajon nie spocznie, póki ich wszystkich nie wyłapie. Wkrótce każdy w Londynie będzie na pamięć znał twarze poszukiwanych.
Paige, poszukiwana numer jeden, chce przekazać społeczności jasnowidzów ważne informacje na temat Refaitów i Emmitów i uświadomić im, kto tak naprawdę steruje Sajonem. W tym celu planuje zwołać spotkanie Eterycznego Stowarzyszenia. To może jednak nie być łatwe, bo przywódcy gangów są skupienia przede wszystkim na własnych intrygach, a Paige, cóż, jest po prostu zwykłą dziewczyną, która opowiada o jakichś bajkowych stworach, któż by jej tam wierzył. Czy uda jej się osiągnąć swój cel? Co będzie musiała poświęcić w drodze do niego? Musi być bardzo ostrożna, bo Refaici wiedzą, że ich sekret nie jest już bezpieczny i zrobią wszystko, by ją wyeliminować. Zaczyna się niebezpieczna gra, w której wszystkie chwyty są dozwolone, a zaufanie nieodpowiedniej osobie może mieć tragiczne skutki.
Minęło sporo czasu od lektury pierwszego tomu, więc oczywistym jest, iż pewne rzeczy wyparowały mi z pamięci. W głowie zostało mi natomiast to, iż aby odnaleźć się w świecie wykreowanym przez Samanthę Shannon, musiałam najpierw zapoznać się ze schematem struktur jasnowidzów oraz słowniczkiem na końcu książki. To samo uczyniłam również tym razem i było to bardzo dobre posunięcie, bo o wiele łatwiej było mi wkroczyć ponownie w ten świat.
Akcja powieści kontynuuje wątek przerwany w Czasie Żniw. Pamiętałam mniej więcej jego zakończenie, dlatego też bardzo szybko dałam się porwać na nowo tej historii, a przyznać muszę, że jej początek jest naprawdę dynamiczny. Lubię takie właśnie powieści, które od razu angażują całą moją uwagę i wciągają od pierwszych stron.
Samantha Shannon naprawdę trzyma poziom. Już Czas Żniw ujął mnie koncepcją całej ogromnej społeczności jasnowidzów oraz ich różnorakich możliwości i ograniczeń, które są ściśle powiązane z zaświatami. Zakon Mimów potwierdził tylko jak dopracowana jest zarówno sama koncepcja, jak i cały wykreowany przez autorkę świat – brutalny, a przez to tak realistyczny. Shannon nie bawi się w subtelności, nie ugrzecznia swojej rzeczywistości i za to ją lubię. Ta książka, jak i cała seria, jest tak ciekawie napisana, że ani przez chwilę się nie nudziłam. Shannon zadbała o to, by utrzymać moje zainteresowanie na wysokim poziomie. Akcja często trzyma w napięciu, a zaskakujące jej zwroty sprawiały, że nieraz musiałam zbierać szczękę z podłogi.
Zakon Mimów to powieść pełna intryg i sekretów. Przed Paige stoi trudne wyzwanie. Musi w jakiś sposób przekonać Mim-lordów i Mim-królowe do wysłuchania i jednocześnie nie wychylać się za bardzo, by nie wpaść w łapy Sajonu. Jej plan jest ryzykowny, może przez to zrazić do siebie wielu ludzi i narobić sobie wrogów. Im dalej jednak, tym sprawy coraz bardziej się komplikują, a sama Paige odkrywa bardzo niepokojące rzeczy. Autorka utkała bardzo ciekawą sieć intryg, a obserwowanie, jak bohaterka stara się w tej sieci poruszać, rozplątywać ją i realizować swój plan, było naprawdę fascynujące. Nie potrafiłam oderwać się od tej książki.
Serię tę lubię także za jej bardzo wyrazistych bohaterów. Prym wśród nich wiedzie oczywiście Paige, z której perspektywy obserwujemy rozgrywające się wydarzenia. To odważna, wytrwała i bardzo uparta dziewczyna, która potrafi być niebezpieczna, a umysłem może nawet zabić. Jej najlepszym przyjacielem jest Nick, na którego zawsze może liczyć i który jest tak pozytywną postacią, że po prostu nie da się go nie polubić. Uwagę swoją osobą przykuwa również Jaxon – Mim-lord, którego Faworytą jest Paige. Tego faceta naprawdę ciężko przejrzeć. Ostatnią z najbardziej wyrazistych postaci jest Naczelnik, który... tego nie zdradzę, powiem tylko tyle, że ogromnie ucieszyłam się z jego powrotu.
Jak w poprzednim tomie, także i Zakon Mimów zakończył się w takim momencie, że ma się ochotę krzyczeć „tak się nie robi!”. Najwidoczniej Samantha Shannon uwielbia torturować czytelnika – zwala na niego na koniec bombę, a potem każe czekać na kolejny tom i wystawia jego cierpliwość na poważną próbę. Choć pisałam, że dziwię się sobie, że aż tyle zwlekałam z sięgnięciem po drugi tom, bo jest on naprawdę rewelacyjny, to jednak z drugiej strony trochę się cieszę, że moje oczekiwanie na trzeci tom nie będzie aż takie długie i wkrótce będę mogła sięgnąć po Pieśń jutra.
Zakon Mimów polecam zdecydowanie. Jeśli spodobał Wam się Czas Żniw, nie zawiedziecie się, sięgając po jego kontynuację. Naprawdę warto!
Do zaczytania,
Szczegółowe informacje:
Tytuł: "Zakon Mimów"
Autor: Samantha Shannon
Tytuł oryginalny: "The Mime Order"
Tłumaczenie: Regina Kołek
Seria: Czas Żniw - tom 2
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wyd.: 2015
Stron: 544
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena okładkowa: 34,90 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz