piątek, 27 maja 2016

Dożywocie – Marta Kisiel

Pierwszą książką Marty Kisiel, jaką trafiła w moje ręce, było Nomen Omen. Powieść przypadła mi do gustu i kiedy widziałam kolejne opinie, iż Dożywocie jest nawet jeszcze lepsze, po prostu musiałam ją mieć. Cóż mogę o niej powiedzieć teraz, już po lekturze? O tym w dzisiejszej recenzji.

Konrad Romańczuk, początkujący pisarz, dostaje w spadku dom po dalekim krewnym. Położony na odludziu dwustuletni budynek z całą pewnością zasłużył sobie na miano Lichotki. Jednak to nie stan domu przyprawia mężczyznę o ból głowy, a jego lokatorzy, których dostał wraz ze spadkiem: Licho –najprawdziwszy anioł z alergią na pierze i zamiłowaniem do porządków; Krakers – mackowaty stwór z zacięciem kulinarnym; Szczęsny – dwustuletnie widmo niegdysiejszego panicza, seryjny samobójca i niespełniony poeta; Zmora – kotka obdarzona ostrymi jak brzytwy pazurami; cztery utopce – wodne stwory z uporem okupujące nie tę łazienkę, co trzeba. Przejmując spadek, Konrad miał nadzieję spędzić tam trochę czasu i napisać dzieło swojego życia. Jak jednak tworzyć, kiedy ma się na głowie tak osobliwą menażerię? Jak sobie z nimi poradzi, jakie przy tym czekają go przygody i jaka przyszłość spotka Lichotkę? O tym właśnie jest Dożywocie.

Zanim nie zaczęłam lektury, nie miałam najmniejszego pojęcia, co mnie w niej czeka. Unikałam wszelkich recenzji, nawet opisu nie czytałam. Stwierdziłam, że skoro Nomen Omen tak bardzo mi się spodobało, Dożywocie biorę w ciemno. Pomysł, by Lichotkę zamieszkiwali tak przedziwni lokatorzy, od razu przypadł mi do gustu. Od początku polubiłam Licho i Krakersa. Ba, sama chciałabym mieć takiego sprzątającego aniołka i gotującego stwora w swoim domu. Nie wszyscy lokatorzy jednak wzbudzili moją sympatię. Nie przepadam za poezją, to nie moje klimaty, zdecydowanie bardziej wolę prozę i dlatego postać panicza Szczęsnego w większości po prostu działała mi na nerwy. Poza krótkimi epizodami, jego kreacja mnie irytowała i utrudniała czytanie. Chwile, kiedy lektura była naprawdę przyjemna, poprzetykane były chwilami, gdy się przy niej męczyłam. Nietrudno chyba zgadnąć, że męczyłam się wówczas, gdy na pierwszy plan przebijały się kolejne próby wprowadzenia się w melancholijny nastrój i okresy twórczego szału panicza. W pewnym momencie nawet zaświtała mi w głowie myśl, by porzucić dalszą lekturę. Do końca powieści jednak dotrwałam.

Styl Marty Kisiel jest lekki i przepełniony humorem, a opisywane przez nią postaci i sytuacje często są przerysowane. Autorka bawi się słowem, swobodnie prowadzi czytelnika przez perypetie Konrada, a przygody jakie go spotykają, bywają naprawdę bardzo różne i niezwykle niecodzienne. Przy Nomen Omen bawiłam się wyśmienicie, często wybuchając śmiechem. Niestety, przy Dożywociu podobnej rozrywki nie doświadczyłam. Zaledwie kilka razy lekko się zaśmiałam. Trudno dobrze bawić się przy powieści, w której jakaś postać działa ci na nerwy. Nie oznacza to jednak, że to powieść jest zła, nic podobnego. To po prostu moje osobiste odczucie, moja osobista antypatia do poezji i postaci, która nią operuje.

Główny bohater przechodzi sporą zmianę. To jeden z elementów, które w powieści przypadły mi do gustu. Początkowo Lichotka i jego osobliwi lokatorzy są dla niego utrapieniem, ciężarem, którego chciałby pozbyć się jak najszybciej. Z czasem jednak Konrad zaczyna czuć się odpowiedzialny za roztrzepane, ale jakże uroczo nieporadne życiowo towarzystwo. To taki ciepły i rodzinny akcent w tej powieści.

Wiele osób twierdzi, że Dożywocie jest lepsze od Nomen Omen. Czy podzielam to zdanie? Nie. Przy Nomen Omen bawiłam się nieporównywalnie lepiej i to ona pozostanie dla mnie tą lepszą powieścią Marty Kisiel.

MOJA OCENA: 6/10

Czy po tym wszystkim, co napisałam, mogę polecić tę powieść? Owszem, bo fakt, że ja nie przepadam za poezją, nie oznacza, że ktoś inny nie będzie się przy niej wyśmienicie bawił. Ten rodzaj humoru trzeba samemu przetestować na sobie.
Zaczytanego dnia,


Szczegółowe informacje:
Tytuł: "Dożywocie"
Autor: Marta Kisiel
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wyd.: 2015
Stron: 352
Oprawa: miękka
Cena okładkowa: 39,99 zł
Informacja
Na blogu zainstalowany jest zewnętrzny system komentarzy Disqus. Więcej o nim w Polityce Prywatności.