Dzień przerwy i lecimy z drugim postem podsumowującym przeczytane przeze mnie w 2017 roku książki. Dzisiaj ta przyjemniejsza część zestawienia, czyli tytuły, które mnie zachwyciły i zasługiwały na „wow!” po przeczytaniu. To jednak nie wszystko, jeśli chodzi o tę część podsumowania. Wśród przeczytanych książek znalazło się kilka takich, które mocno mnie zaskoczyły i były dla mnie prawdziwym odkryciem, dlatego będą takim małym bonusem do listy faworytów 2017 roku.
Dziewięć tytułów spośród przeczytanych zasłużyło sobie na miejsce na tej liście, pięć kolejnych natomiast znalazło się na bonusowej liście odkryć, do których przejdę później. Podobnie jak w zestawieniu kitów, kolejność książek nie ma żadnego znaczenia. Przejdźmy zatem do hitów 2017 roku! :)
Making faces – Amy Harmon
recenzja: tutaj
Zanim sięgnęłam po tę książkę, Amy Harmon zdążyła oczarować mnie już dwa razy, więc wiedziałam, że przygoda z tą powieścią będzie pełna emocji i tak też właśnie było. To przecudowna opowieść o miłości, dla której nie ma niemożliwego. Porusza trudne tematy, jak śmierć bliskich, nieuleczalna choroba, życie po wypadku, który na zawsze odmienia wygląd. To powieść o akceptacji: straty, nieuchronności śmierci, własnych niedoskonałości. To przepiękna mieszanka emocji, która potrafi zasmucić, ale i dać nadzieję. To także przede wszystkim wspaniała historia o patrzeniu sercem.
Akuszer bogów – Aneta Jadowska
recenzja: tutaj
Dziewczyna z Dzielnicy Cudów była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Anety Jadowskiej, autorka oczarowała mnie tą książką i wprost nie mogłam doczekać się kontynuacji losów Nikity. Akuszer bogów wprawił mnie w zachwyt. Uwielbiam takie powieści, w których autor serwuje czytelnikowi swoją własną, zmiksowaną ze współczesnością, wersję najróżniejszych mitologii i tym właśnie Jadowska mnie oczarowała. Akuszer bogów to pełna tajemnic, przepyszna mieszanka fantastyki i pełnego zwrotów akcji thrillera oblana dodatkowo sosem z mitologii nordyckiej. Do tego zachwyca dwójką kreacją głównych – Nikita i Robin to ciekawe postacie zarówno jako osobne byty, jak i duet.
Zakon Mimów – Samantha Shannon
recenzja: tutaj
Strasznie ociągałam się z sięgnięciem po tę książkę, a kiedy ją przeczytałam, nie mogłam się nadziwić temu, dlaczego nie zabrałam się za nią wcześniej. Uwielbiam wykreowany przez Samanthę Shannon świat z całą jego przeogromną strukturą jasnowidzów, ich zdolnościami i ograniczeniami. Uwielbiam w tej serii to, że za każdym razem zachwyca mnie tym, jak bardzo jest dopracowana. Mnóstwo intryg, tajemnic, walka o władzę wśród społeczności jasnowidzów i o przetrwanie w świecie rządzonym przez Sajon – tutaj nie ma miejsca na nudę. To powieść pełna akcji i zwrotów, która trzyma w napięciu i zachwyca kreacją wyrazistych postaci. No i te zakończenia, po których chce się więcej!
November 9 – Colleen Hoover
recenzja: tutaj
Kolejna z powieści Colleen Hoover, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Od razu spodobał mi się pomysł, by losy bohaterów pokazać z perspektywy tego jednego dnia, w którym się widują. Zżerała mnie ciekawość, jakie zmiany nastąpiły w życiu Fallon i Bena, przez co naprawdę nie mogłam oderwać się od książki. Autorka jak zwykle oczarowała mnie kreacją postaci, które ewoluują dzięki wzajemnej relacji. Jak zwykle także Hoover zabrała mnie na emocjonalnego rollercoastera. Z jednej strony rozśmiesza przezabawnymi tekstami, z drugiej porusza, dotykając trudnych tematów, daje nadzieję na satysfakcjonujący rozwój wypadków, by zaraz tę nadzieję zdeptać. No i jest to książka o książkach, co również jest nie bez znaczenia.
Pieśń jutra – Samantha Shannon
recenzja: tutaj
Zakon Mimów wysoko ustawił poprzeczkę dla Pieśni jutra, ale autorka udowodniła, że potrafi trzymać poziom. W tym tomie społeczność jasnowidzów znajduje się w nieustannym zagrożeniu, grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo z rąk Sajonu, który chce wyplenić ich gatunek z powierzchni ziemi. To sprawiło, że odczuwałam nieustanne napięcie podczas lektury, bo zżyłam się z bohaterami i obawiałam się, że z którymś będzie trzeba się w tym tomie pożegnać na dobre. Shannon brawurowo poprowadziła akcję tej powieści, serwując niejeden powalający zwrot, i po raz kolejny pokazała, że jej wyobraźnia nie ma granic. Bardzo spodobało mi się także to, jak rozwinęli się bohaterowie książki. Czekam na więcej.
Polska odwraca oczy – Justyna Kopińska
recenzja: tutaj
To zdecydowanie najmocniejsza książka, jaką przeczytałam w ubiegłym roku, bo nie jest fikcją. Reportaże w niej zawarte porażają i dostarczają wielu emocji. Budzą gniew, przerażenie, niedowierzanie, wywołują szok, ale i wzruszają. Z tej książki wyłania się szokujący obraz Polski. Obraz, którego wolelibyśmy nie znać, ale od którego nie powinniśmy odwracać oczu – pełen niesprawiedliwości, okrucieństwa, bólu, krzywdy psychicznej i, co najgorsze, pełen energii ludzkiej wykorzystanej do tego, by zaszkodzić innym i ukryć to całe wyrządzone zło. To jedna z tych książek, które zostają w pamięci na długo.
Nawałnica mieczy (oba tomy) – George R.R. Martin
recenzja: na razie brak
To jedyna z książek z tego zestawienia, której jeszcze nie zdążyłam zrecenzować. Szczerze powiedziawszy, to nie jest kwestia czasu, że tej recenzji jeszcze nie ma. Martin to klasa sama w sobie. Pieśń lodu i ognia to majstersztyk dopracowany w najdrobniejszych detalach, to pełna intryg saga, która potrafi wstrząsnąć czytelnikiem i nieraz złamać mu serce, kiedy za bardzo przywiąże się do jej bohaterów. W Nawałnicy mieczy tyle się działo, że po prostu trudno zebrać mi w słowa to, jak dobra to powieść. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się to opisać.
Labirynt duchów – Carlos Ruiz Zafón
recenzja: tutaj
Dla wielu czytelników było to ostatnie spotkanie z Cmentarzem Zapomnianych Książek, ja zaś za sprawą Labiryntu duchów odwiedziłam to miejsce dopiero po raz drugi. Cień wiatru to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w ogóle, więc wiedziałam, że na kartach tej powieści czeka mnie czytelnicza uczta i tak też właśnie było. Labirynt duchów to powieść wielowątkowa, pełna intryg, mrocznych sekretów i zaskakujących powiązań. Zafón porywa czytelnika w podróż pełną magii słowa, czaruje go i zwodzi, urzeka bogactwem opisów pełnej tajemnic Barcelony, zachwyca kreacją nietuzinkowych postaci i zaraża miłością do książek. Klasa sama w sobie.
Harry Potter i więzień Azkabanu (wydanie ilustrowane) – J.K. Rowling
recenzja: tutaj
Szczerze powiedziawszy, Harry Potter i więzień Azkabanu pod względem treści nie powinien znaleźć się w tym zestawieniu. Zdecydowanie nie jest to najlepsza z części przygód Harry'ego, choć to ona jest pierwszym z tomów, w którym zaczyna się już robić poważniej. Książka ta, a raczej to konkretne wydanie, zasługuje jednak na to, by się tutaj znaleźć. Nie mogłabym nie docenić pracy Jima Kaya, który po raz kolejny mnie zachwycił swoim talentem. Jego ilustracje są po prostu magiczne.
Odkrycia 2017 roku:
Margo – Tarryn Fisher
recenzja: tutaj
Przed Margo Tarryn Fisher znałam jedynie z Never, never napisanego w duecie z Colleen Hoover. Co tu dużo mówić, efekt ich współpracy był nieco rozczarowujący, dlatego też zupełnie nie ciągnęło mnie do romansów tej autorki. Co innego, jeśli chodzi o powieści psychologiczne. Margo zaintrygowała mnie, kiedy tylko pojawiła się w zapowiedziach, kiedy zaś ją przeczytałam, przekonałam się, że to wydanie twórczości Fisher podoba mi się zdecydowanie bardziej. Mroczny, trochę przytłaczający klimat, dylematy moralne i bohaterka, z którą z jednej strony ciężko się utożsamiać, z drugiej jednak trudno surowo potępić jej czyny. Margo to mocna powieść, która zmusza do refleksji nad dylematami dotyczącymi krzywdy i poczucia sprawiedliwości.
Consolation – Corinne Michaels
recenzja: tutaj
To pierwsza powieść wydawnictwa Szósty Zmysł i trzeba przyznać, że tą książką wkroczyło ono do księgarń z przytupem. Zwykle trzeba się trochę poznać z bohaterami, by móc przeżywać ich emocje, jednak w przypadku Consolation wodospad emocji zalał mnie od samego początku. Ból Natalie po stracie ukochanego męża zmieszany z jej radością z przyjścia na świat wyczekiwanej córki mocno mnie poruszył, a dalej było jeszcze bardziej emocjonalnie. To przecudowna powieść o życiu po stracie i odnajdywaniu na nowo szczęścia i miłości. Michaels wykrowała parę wspaniałych głównych bohaterów – Liam po prostu skradł moje serce. Ta książka zasługuje także na uznanie za zakończenie, które zwala z nóg.
Najtwardsza stal – Scarlett Cole
recenzja: tutaj
Sięgając po tę powieść, nie oczekiwałam zbyt wiele, a okazało się, że dostałam prawdziwe zaskoczenie. Najtwardsza stal to porywająca, pełna emocji powieść napisana w bardzo apetycznym stylu. To rewelacyjna historia o odnajdywaniu w sobie siły po traumatycznych przeżyciach. Również ta powieść ujęła mnie kreacją postaci – Trenta, typowego twardziela, który pod mięśniami skrywa dobre serce, i wrażliwej i nieśmiałej Harper, która odżywa dzięki jego pomocy i cierpliwości. To także opowieść mocno związana ze światem tatuaży – ukazuje pracę salonu i artystów w nim pracujących i, przede wszystkim, pokazuje zupełnie inne, bo terapeutyczne, oblicze tatuaży.
Góra Synaj – Krzysztof Koziołek
recenzja: tutaj
Ta książka jest moim odkryciem 2017 roku, bo pozwoliła mi poznać twórczość autora, po którego powieści chętnie będę sięgała w przyszłości. Góra Synaj to kryminał retro, którego akcja rozgrywa się pod koniec lat 30. XX wieku. To jeden z moich ulubionych okresów historycznych, więc nie było chyba możliwości, by ta książka mi się nie spodobała. Porywająca i mroczna sprawa kryminalna, rewelacyjnie oddany klimat tamtych czasów i tło historyczne powieści, nietuzinkowe postacie, zaskakujące zwroty akcji, a to wszystko dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Ja byłam zachwycona.
Najlepszy powód, by żyć – Augusta Docher
recenzja: tutaj
Przeczytałam niejedną książkę Augusty Docher/Beaty Majewskiej, więc jej twórczość jest mi już znana, jednak tę powieść mogę zaliczyć do moich odkryć ze względu na to, jak mnie poruszyła. W mojej ocenie była to najlepsza z dotąd wydanych książek tej autorki, a ujęła mnie dlatego, że znalazłam w niej cząstkę siebie. Podczas jej lektury czułam się tak, jakby autorka zajrzała w niektóre z zakamarków mojej duszy i obnażyła jej na kartach swojej powieści. Rzadko kiedy zdarza mi się, bym tak osobiście odczuwała jakąś książkę, dlatego też ta pozycja musiała się tutaj znaleźć.
***
Tak właśnie wygląda zestawienie moich odkryć książkowych oraz najlepszych książek, jakie przeczytałam w 2017 roku. Obym w 2018 trafiała na równie dobre, jak nie nawet lepsze pozycje.
A jakie czytelnicze perełki Wy odkryliście w ubiegłym roku? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz