czwartek, 11 sierpnia 2016

Tydzień z Colleen Hoover #4: Polska kontra reszta świata

Czwarty dzień Tygodnia z Colleen Hoover to hasło: Polska kontra reszta świata. Co się pod nim kryje? Coś dla okładkowych srok. ;) Książki Colleen Hoover sprzedawane są na całym świecie. Jedne wydania są ładniejsze, inne... trochę mniej. ;) Urządzimy sobie dzisiaj małą bitwę okładek. Jak na tle wybranych krajów wypadną polskie wydania? Sprawdźmy! :)

Spośród książek Colleen Hoover wybrałam następujące tytuły: Hopeless, Losing Hope, Slammed, Point of Retreat, Maybe Someday oraz Ugly Love. Sześć powieści oznacza sześć rund. Spośród wydań wybrałam: polskie, amerykańskie, brytyjskie, niemieckie, francuskie, włoskie i hiszpańskie. Nie każdy tytuł ma jednak swoje wydanie. Powieści Point of Retreat i Ugly Love nie posiadają wydania hiszpańskiego, a Losing Hope hiszpańskiego i francuskiego. Tyle słowem wstępu. Zaczynamy zabawę! :)
Runda 1
Jak widać, włoskie i hiszpańskie wydanie nie grzeszy oryginalnością. Francuskie wydanie – kaptur na głowie chłopaka miał zapewne świadczyć o złej reputacji Holdera. :D Wydanie brytyjskie urzeka prostotą, ale jednak w przypadku Hopeless to polska okładka jest moim zdaniem najładniejsza. To ujęcie, ten tatuaż, ten uścisk – to zdjęcie po prostu wymiata.
Mój wybór: polska
Runda 2
Francja i Hiszpania nie doczekały się jeszcze Losing Hope. Tym razem nie tylko włoskie wydanie ponownie nie grzeszy oryginalnością – niemieckie też niewiele różni się od oryginału. Polskie ponownie podoba mi się najbardziej.
Mój wybór: polska
Runda 3
Tym razem polskie wydanie nie urzeka. W książce ważną rolę pełni slam, czyli poezja zwykłych ludzi, którą wygłaszano na scenie, dlatego skłaniam się ku okładce, która oddaje charakter powieści. Od amerykańskiej bardziej podoba mi się francuska. 
Mój wybór: francuska
Runda 4
Tym razem brak wydania hiszpańskiego. W tej powieści istotnym elementem są papierowe gwiazdki i podoba mi się pomysł, by na francuskiej okładce znalazła się właśnie taka gwiazdka. Nie podoba mi się jednak wykonanie tej okładki. W tym wypadku stawiam na prostotę wydania brytyjskiego.
Mój wybór: brytyjska
Runda 5
Włosi tym razem skopiowali okładkę brytyjską. Obydwie niespecjalnie mi się podobają. Wydania hiszpańskie, francuskie i niemieckie nie wyróżniają się za bardzo. Podoba mi się wydanie amerykańskie, bo nawiązuje to treści, jednak polskie jest takie... kuszące. :)
Mój wybór: polska
Runda 6
Ostatnia runda bez wydania hiszpańskiego. Tym razem okładka brytyjska nie porywa, zwłaszcza że tę parę ze zdjęcia widziałam na wielu innych okładkach. Wydanie włoskie jest słodkie, ale w najmniejszym stopniu nie jest związane z treścią. Francuskie jest dosyć ubogie, a niemieckie raczej nie pociąga, ot zwykłe nogi. :D Wiem, że wiele osób narzekało na polską okładkę, ale mnie się ona podoba. Żadna jednak nie jest w stanie przebić wydania amerykańskiego, którego okładka nabiera sensu po lekturze.
Mój wybór: amerykańska

W mojej rozgrywce polskie wydania zdobyły trzy punkty, a francuskie, brytyjskie i amerykańskie po jednym. W starciu Polska kontra reszta świata mam remis. ;)

Na koniec kolejny element hasła konkursowego do kolekcji. :)

element hasła #4:
"OBIECUJĄ"

Które okładki wygrywają według Was poszczególne rundy bitwy okładek? Zapraszam do komentowania! :)
Wszystkie posty z cyklu Tydzień z Colleen Hoover znajdziecie tutaj. Już jutro przekonacie się, co kryje się pod piątkowym tytułem Ze stron wybrane. Zapraszam! :)
Zaczytanego dnia,



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja
Na blogu zainstalowany jest zewnętrzny system komentarzy Disqus. Więcej o nim w Polityce Prywatności.