wtorek, 25 września 2018

Chmury z keczupu – Annabel Pitcher

Wydawnictwo Papierowy Księżyc często stawia na książki, które mają zapewnić czytelnikowi coś więcej, aniżeli prostą rozrywkę. Mają one zmusić go, by zatrzymał się na chwilę, oddał refleksji i wyciągnął jakąś naukę z przeczytanej historii. Często powieści te w zamierzeniu skierowane są przede wszystkim do młodzieży, ale docenić je może także i starszy czytelnik, który czasy, kiedy miał te naście lat, ma dawno za sobą. Jedną z takich powieści jest książka zatytułowana Chmury z keczupu. Co kryje się za tak zagadkowo brzmiącym tytułem?

Jeszcze rok temu Zoe była zwykłą nastolatką. Miała swoje marzenia i plany, a jej największymi problemami były kłótnie rodziców i zbytnia kontrola ze strony matki. Dzisiaj po tamtej dziewczynie pozostał cień. Teraz Zoe żyje w ciągłym strachu, że ktoś mógłby poznać jej mroczny sekret i dowiedzieć się, co zrobiła. A zrobiła coś strasznego. Coś, przez co ma wyrzuty sumienia, które niszczą ją kawałek po kawałku. Ta tajemnica ciąży jej tak, że musi się nią z kimś podzielić. Jej wybór pada na więźnia czekającego na karę śmierci. To jemu postawia się zwierzyć. Zaczyna więc pisać listy...

Sam pomysł na fabułę od razu mnie zaintrygował, ale przyznać muszę, że początki z tą książką nie należały do łatwych. Listy, które Zoe pisze, są podzielone na dwie części. W pierwszej zawsze opisuje ona teraźniejszość – jak wygląda jej wypełniona strachem i wyrzutami sumienia codzienność, w której stara się zachować pozory tego, że wszystko gra, w której stara się nie dopuścić do tego, by ktokolwiek domyślił się, co trawi jej duszę i jak bardzo ciąży jej mroczny sekret, który towarzyszy jej w każdej minucie życia. W tej części stara się także zrozumieć więźnia, do którego pisze, postawić się w jego sytuacji i być może jakoś mu pomóc. W drugiej części listów opisuje okoliczności, które doprowadziły do tego, że jej życie wygląda teraz tak, jak wygląda – jak to się stało, że z nastolatki, w której życiu działo się raczej niewiele, stała się cieniem człowieka.

Lekturę tej książki, podobnie jak treść listów Zoe, również mogłabym podzielić na dwie części. Pierwszą połowę czytało mi się opornie. Książka mnie albo nużyła, albo drażniła. Opisując czy to teraźniejszość, czy przeszłość, Zoe często posuwała się do dygresji, które w moim odczuciu zupełnie niczego nie wnosiły do treści książki. Tak jak często nie lubię gadania dla samego gadania, tak nie przepadam za zbyt daleko idącym odbieganiem od tematu w tekście. Brnąc przez te fragmenty, miałam wręcz ochotę ponaglać ją, by przeszła do rzeczy. Z tego właśnie względu trudno mi było wkręcić się w fabułę powieści. Kiedy jednak już się w nią wkręciłam, mniej więcej w połowie książki, resztę przeczytałam już jednym tchem. Druga połowa była zdecydowanie lepsza – więcej się działo, Zoe zmierzała wreszcie do ujawnienia swojej tajemnicy, a sama powieść do zaskakującego i rozdzierającego serce finału.

Chmury z keczupu to powieść, która może być przestrogą, szczególnie dla młodego czytelnika. Zoe jest postacią, której można współczuć. I w jakimś stopniu pewnie jej współczułam, ale nie mogłam też przy tym jednocześnie jej nie oceniać. Obserwując jej poczynania, które doprowadziły do tego, że dziewczyna żyje w strachu przed ujawnieniem prawdy, nie potrafiłam jej nie osądzać. Czytając jej zwierzenia, widziałam jej kolejne błędy, które nawarstwiały się i które nieuchronnie musiały doprowadzić do katastrofy. Nie zdradzę, co takiego zrobiła Zoe, ale muszę przyznać, że śledząc jej opowieść, nie mogłam pozbyć się przeświadczenia, że płaci ona za swoje czyny uczciwą cenę, że przeżywa teraz to, co przeżywa, niejako na własne życzenie. Nie pomyślała, czym może skończyć się jej nierozsądne zachowanie i teraz musi mierzyć się z konsekwencjami swoich poczynań. Z jej historii może płynąć ważna lekcja, zwłaszcza dla młodszego czytelnika, ale i nie tylko dla niego. Annabel Pitcher pokazuje, jak wygląda życie z poczuciem winy, jak niszczące są wyrzuty sumienia, których nie sposób uciszyć. Jeśli dzięki tej książce ktoś zastanowi się nad sobą, nad tym, co być może sam robi niemiłego innym, jeśli zacznie rozważać, jakie skutki może mieć jakieś zachowanie i zmieni to, to będzie to na pewno spory sukces jej autorki. Z książki tej płynie jeszcze jedna nauka, ale o tym, jaka to nauka, musicie przekonać się już sami. Jednego odmówić jej nie można – zmusza do refleksji.

Powieść ta zapadnie w moją pamięć z dwóch względów. Pierwszym z nich jest na pewno nauka, jaką można wynieść z jej lektury. Każda książka, która zmusza do przemyśleń, jest książką wartościową. Drugim z nich jest jej zakończenie. Wynagrodziło ono trudności, jakich nastręczała lektura tej książki na początku. Co w nim takiego wyjątkowego? Po pierwsze: jest sporym zaskoczeniem to, w jaki sposób kończy się historia korespondencji z więźniem, jak i opowieść samej Zoe. Po drugie: ujawnia coś, czego w najmniejszym stopniu bym się nie spodziewała. Po trzecie: pozwala ono spojrzeć na opowieść Zoe pod zupełnie nowym kątem. Po czwarte: rozdziera serce ostatnim listem, który wprawia w melancholijny nastrój.

Lubię, kiedy książka w jakiś sposób mnie zaskakuje i Chmury z keczupu do takich właśnie książek należą. Mimo opornych początków lektura tej powieści okazała się całkiem pouczająca. Jeśli szukacie czegoś, co zapewni Wam coś więcej poza samą czytelniczą rozrywką, to jest to książka dla Was. Polecam!


Szczegółowe informacje:
Tytuł: "Chmury z keczupu"
Autor: Annabel Pitcher
Tytuł oryginalny: "Ketchup Clouds"
Tłumaczenie: Donata Olejnik
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wyd.: 2018
Stron: 352
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena okładkowa: 36,90 zł







Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja
Na blogu zainstalowany jest zewnętrzny system komentarzy Disqus. Więcej o nim w Polityce Prywatności.