czwartek, 12 maja 2016

Starcie królów – George R.R. Martin

Pierwszą część Pieśni lodu i ognia George'a R.R. Martina przeczytałam, albo raczej wymęczyłam, dwa lata temu. Czytanie Gry o tron nie było łatwe i zajęło mi dwa miesiące, ale uparłam się, że jeśli chcę oglądać serial, muszę najpierw przeczytać książki. Do niedawna nadal trzymałam się tego postanowienia, aż pod koniec marca złamałam się i obejrzałam wszystkie pięć sezonów. Serial zrobił mi taki apetyt na książki, że w kwietniu sięgnęłam po Starcie królów. Jak mi się spodobało?
OPIS: Żelazny Tron jednoczył Zachodnie Królestwa aż do śmierci króla Roberta. Wdowa jednak zdradziła królewskie ideały, bracia wszczęli wojnę, a Sansa została narzeczoną mordercy ojca, który teraz okrzyknął się królem. Zresztą w każdym z królestw, od Smoczej Wyspy po Koniec Burzy, dawni wasale Żelaznego Tronu ogłaszają się królami. Pewnego dnia z Cytadeli przylatuje biały kruk, przynosząc zapowiedź końca lata, jakie pamiętali żyjący ludzie. Najgroźniejszym wrogiem dla wszystkich bez wyjątku może okazać się nadciągająca zima...
Książki Martina mają to do siebie, że nie jestem w stanie czytać ich szybko. Są lektury, które pożeram w okamgnieniu, jednak powieści z cyklu Pieśni lodu i ognia do nich nie należą. I trudno się dziwić, gdyż to, co stworzył autor nie jest książkowym odpowiednikiem fast foodu. To wysmakowane danie, które spożywać trzeba z należytą mu uwagą. Świat Martina pochłania bez reszty, wciąga czytelnika w swoje objęcia i nie puszcza. Oferuje mu przygodę w uniwersum tak ogromnym, a jednocześnie dopracowanym w najdrobniejszych detalach.

Starcie królów, podobnie jak Gra o tron, nie ma jednego głównego bohatera. Dziewięć postaci rywalizuje o uwagę czytelnika, pokazując opisywane wydarzenia ze swojej perspektywy. Narracja jest trzecioosobowa, jednak każda z postaci, jakim towarzyszymy, ujawnia sam swoje najskrytsze myśli. Kogo losy możemy śledzić? Przez karty powieści prowadzą nas: Arya, Sansa, Tyrion, Jon, Cathlyn, Bran, Davos, Theon i Daenerys. Każda z postaci jest inna i kierują nią inne pobudki. Jedne z wątków są bardziej wciągające, drugie trochę mniej. Najciekawszymi bohaterami, moim zdaniem, są Tyrion i Brandon, najmniej polubiłam wątek Theona.
"- Sen jest dobry. - stwierdził. - Ale książki są lepsze."
W Siedmiu Królestwach walka o tron rozpoczęła się na dobre. Prawa do tronu rości sobie wiele postaci i nikt nie ma zamiaru ustąpić. Intrygi, układy, zdrady – nikt nie może być pewny swojej pozycji i nikt nie może być pewny jutra. Czerwona kometa, zwiastun końca lata, jest dla każdego omenem wieszczącym jego pomyślność. Dla kogo jednak wróżba będzie dobra? Sprzyjający los może w jednej chwili się odwrócić, grzebiąc wszelkie nadzieje. Świat Martina jest brutalny, nie ma w nim litości dla słabszych, a dobro nie zawsze zwycięża. To właśnie jest jedną z cech charakterystycznych jego powieści. Prawy i dobry bohater może stracić życie równie łatwo, jak ten podły i okrutny.
"Tylko głupiec sam się poniża, gdy na świecie pełno jest ludzi gotowych uczynić to za niego."
Jednym z najciekawszych elementów całej powieści jest magia, która powoli powraca do życia. Kiedy saga się rozpoczyna, magia jest wspomnieniem epoki, która przeminęła wraz ze śmiercią ostatniego smoka. Im dalej jednak, tym coraz więcej pojawia się oznak, że czary nie zniknęły ze świata, a jedynie zapadły w sen, z którego powoli się budzą. Obserwujemy przemianę powieści z sagi rycerskiej w prawdziwe fantasy, gdzie smoki żyją, martwi wstają w grobu, cienie zagrażają życiu, a ludzie potrafią przewidywać przyszłość czy przejąć kontrolę nad zwierzętami.
"Ludzie często domagają się prawdy, ale rzadko lubią jej smak."
Przeogromny świat przedstawiony zachwyca swoim bogactwem. Mnogość postaci, przeróżnych rodów, ich historie i legendy, różnorodność krain – nie można się dziwić, że napisane jednego tomu zajmuje autorowi kilka lat. Jego powieści są dopieszczone w najdrobniejszych detalach. Każde wydarzenie opisywane jest tak dokładnie, że bez problemu można przenieść się w ten świat i wyobrazić sobie, że jest się uczestnikiem wystawnych uczt, tajnych narad czy krwawych bitew.

Taki ogrom postaci i rodów może trochę przytłoczyć. Na szczęście w tym tomie znajdziemy obszerny dodatek, który poza mapkami opisywanych krain, zawiera spisy postaci przebywających w danym królestwie, a także charakterystyki rodów – ich krótką historię, wygląd herbu, dewizę, jaką się posługują, oraz genealogię. Takiego dodatku brakowało mi w pierwszym tomie, bo jednak pozwala on na uporządkowanie sobie wszystkiego w głowie.

Po Grze o tron, która nie należała do najłatwiejszych, przez długi czas obawiałam się sięgnąć po Starcie królów. Bałam się, że znowu czytanie tak bardzo rozciągnie się w czasie. Serial jednak odczarował dla mnie książki. Zapragnęłam więcej, a to mogła dać mi tylko lektura. Teraz żałuję, że tyle z nią zwlekałam, bo jest po prostu genialna.

MOJA OCENA: 9/10

Starcie królów polecam serdecznie, podobnie jak pierwszy tom. Początki z Martinem mogą być trudne, nie przeczę, lecz warto po nią sięgnąć i się z nią zmierzyć, bo w zamian otrzymacie epicką przygodę, której nie zapomnicie.
Zaczytanego dnia,


Szczegółowe informacje:
Tytuł: "Starcie królów"
Autor: George R.R. Martin
Tytuł oryginalny: "A Clash of Kings"
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Seria: Pieśń lodu i ognia
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wyd.: 2012
Stron: 1024
Oprawa: miękka
Cena okładkowa: 49 zł
Informacja
Na blogu zainstalowany jest zewnętrzny system komentarzy Disqus. Więcej o nim w Polityce Prywatności.