piątek, 25 listopada 2016

Filmowo: Niesamowita Marguerite (2015)

Zanim na ekranach kin zagościła Meryl Streep jako Florence Foster Jenkins powstał film Niesamowita Marguerite, którego fabuła jest bardzo zbliżona do Boskiej Florence. Nie widziałam niestety obrazu z przecudowną Meryl Streep, która niczym kameleon potrafi wcielić się w każdą rolę. Filmweb zakwalifikował Boską Florence jako komedię i, sądząc po zwiastunach, rzeczywiście może być to film, przy którym można przyjemnie spędzić czas. Niesamowita Marguerite, choć tak podobna fabularnie, to zupełnie inna bajka.


Francja, lata 20. XX wieku. Baronowa Marguerite Dumont ma jedno marzenie: zostać diwą operową. Niestety kompletnie brak jej talentu, czego sama nie jest świadoma. Nie brak jej natomiast pieniędzy i czasu, które wytrwale pożytkuje na samodzielne ćwiczenia, wymyślne sesje zdjęciowe i koncerty charytatywne organizowane w jej posiadłości. Na jednym z takich koncertów pojawiają się dziennikarz Lucien Beaumont, który postanawia napisać ironiczną recenzję jej występu, w której chwali jej zdumiewające zdolności. Zachęcona nieszczerymi pochwałami, Marguerite postanawia wystąpić przed szerszą publicznością. Tym pomysłem nie jest zachwycony jej mąż, który do tej pory przymykał oko na, jak mu się zdawało, jej nieszkodliwą pasję, traktując ją jako zwykłą fanaberię. Mężczyzna obawia się, iż fatalny występ Marguerite zniszczy jego reputację i że ktoś w końcu brutalnie sprowadzi jego żonę na ziemię.


Jeśli oczekujecie po tym filmie lekkiego, nieco zabawnego seansu, srogo się rozczarujecie. Jest kilka chwil, kiedy jakaś uwaga na temat braku talentu Marguerite może trochę rozbawić. W większej mierze jest to jednak dosyć przygnębiający film.
Niesamowita Marguerite to obraz dramatu kobiety. Jej dramatem jest brak talentu przy jednoczesnym pragnieniu by być sławną i docenianą. Jej dramatem jest fakt, iż żyje w świecie iluzji, karmiona fałszywymi zachwytami. Jej dramatem jest mąż, który się jej wstydzi i zdradza ją na boku. Wśród grona fałszywych pochlebców zdaje wyróżniać się jedynie jej kamerdyner, który wspiera ją, przygrywa jej na fortepianie, robi jej zdjęcia, a nawet cenzuruje dla niej prasę, by ukryć negatywne recenzje. Z czasem okazuje się jednak, że nawet on ma w tym swój ukryty cel.


Marguerite jest pełna życia, kompletnie skupiona na realizacji swoich marzeń, a śpiew, choć naprawdę tragiczny, sprawia jej ogromną przyjemność. Śpiewając, jest szczęśliwa, a radość wręcz promieniuje z jej osoby. Widać jednak, że to szczęście, zbudowane na fałszu, jest niczym bańka mydlana, która w końcu musi kiedyś pęknąć. Marguerite żyje pod kloszem, przekonana o swoich niezwykłych zdolnościach. Jest otoczona ludźmi, którzy nie chcąc jej urazić, karmią ją kłamliwymi pochlebstwami, przez co krzywdzą ją jeszcze bardziej, skazując ją na samotność w świecie fantazji.  Oglądając film, czułam, że to nie może się skończyć dobrze. Czułam, że te kłamstwa nie mogą trwać w nieskończone, że ktoś w końcu zniszczy tę iluzję. Pozostawało mi jedynie czekać i obserwować, jak spektakularny będzie to upadek.


Zdawać by się mogło, że film o kobiecie, która stara się realizować swoje marzenia, mimo ewidentnego braku talentu, powinien nieść ze sobą pozytywne przesłanie, by podobnie jak ona wytrwale podążać za marzeniami. Otóż nie. Niesamowita Marguerite, moim zdaniem, pokazuje, iż nawet kiedy mamy ogromne marzenia, musimy brać siły na zamiary i mieć w stosunku do siebie odrobinę samokrytyki. To także film, który pokazuje, że nawet kłamstwo powiedziane w dobrej wierze, by kogoś nie ranić, nadal jest kłamstwem.


Rzadko kiedy oglądam francuskie filmy, a aktorów grających w Niesamowitej Marguerite widziałam po raz pierwszy w życiu. Nie mam pojęcia, jakimi są aktorami, czy też w czym wcześniej grali, jednak pod względem gry aktorskiej ten film jest całkiem dobry. Na pierwszy plan wybija się oczywiście rola tytułowej Marguerite. Trzeba mieć niezwykły talent aktorski, by tak dobrze zagrać osobę tak pozbawioną talentu wokalnego, a przy tym tak przekonaną o wyjątkowości własnych zdolności. Catherine Frot, która odgrywa tę rolę, tego talentu odmówić nie można. Idealnie oddała charakter osobowości Marguerite.


Cały film, mimo jego przygnębiającego klimatu, oglądało się dobrze, choć były także krótkie momenty, kiedy jego fabuła zaczynała nieco mnie nużyć. Jeden z wątków – Hazel, młoda śpiewaczka, która występuje na koncercie w domu Marguerite, współczuje bohaterce braku talentu i przewija się w tle historii – wydał mi się takim dodatkiem na otuchę. Jej postać miała chyba jedynie wprowadzić do filmu nieco współczucia w całym morzu fałszu, a poprzez jej przyjemne dla ucha występy wynagrodzić widzom popisy wokalne Marguerite.
Akcja rozgrywa się w latach 20. i warto zwrócić uwagę na to, jak dobrze został tutaj oddany klimat tamtego dziesięciolecia – od kostiumów, poprzez scenografię, po grę aktorską.
Powinnam wspomnieć coś także o muzyce, ale trudno mi o niej mówić, kiedy ideą filmu było psucie przepięknych arii operowych.

Niesamowita Marguerite to nie jest film dla każdego. Warto go obejrzeć, trzeba mieć jednak świadomość, że to nie jest lekkie, rozrywkowe kino.




Za możliwość obejrzenia DVD z filmem dziękuję księgarni internetowej Empik.

Źródło zdjęć z filmu oraz plakatu: filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja
Na blogu zainstalowany jest zewnętrzny system komentarzy Disqus. Więcej o nim w Polityce Prywatności.