wtorek, 11 października 2016

Jak powstają moje teksty?

Jakiś czas temu poprzez fanpage'a mojego bloga na Facebooku zostałam zapytana o to, z jakich programów graficznych korzystam przy obróbce zdjęć na bloga. Odpowiedzi udzieliłam, ale to podsunęło mi pomysł, by stworzyć post, w którym opiszę, jak tworzę recenzję (oraz ewentualnie innego typu posty) na bloga - z czego korzystam, co robię, zanim post zostanie opublikowany. Być może taki post przyda się np. początkującym blogerom. :)

Oto kilka moich zasad, którymi kieruję się, kiedy tworzę swoje teksty:

1. Zapisuj, bo zapomnisz
Kiedy czytam książkę, którą potem chcę zrecenzować na blogu, często podczas lektury nasuwają mi się pewne przemyślenia. Na początku blogowania polegałam tylko na własnej pamięci i to, niestety, był błąd, bo potem nieraz okazywało się, że opublikowałam już tekst, a potem sobie przypomniałam coś, co jeszcze chciałam w nim umieścić. Mogłam edytować tekst, albo machnąć na to ręką. W tym roku postawiłam jednak na notatki. Założyłam zeszyt, w którym zapisuję przemyślenia dotyczące treści książki. Czasem są to luźne myśli, czasem gotowe zdania, które potem umieszczam w tekście. Pisanie recenzji jest o wiele łatwiejsze, kiedy bardzo pierwotny zamysł jest na papierze.

2. Zadbaj o ładne zdjęcie
Nie ukrywajmy, ładne zdjęcia przykuwają uwagę, więc zawsze staram się, żeby recenzowana książka ładnie się na nich prezentowała. Początki tego bloga, niestety, zbyt ładnymi zdjęciami pochwalić się nie mogą, niemniej progres w porównaniu z początkami jest spory.
Zdjęcia na bloga robię telefonem komórkowym, od jakiegoś czasu jest to Lenovo K5 z aparatem 13 Mpix. Chciałabym mieć porządny aparat, ale póki co nie mogę sobie na niego pozwolić. Jakość zdjęć mam ustawioną na najwyższą. Zdjęcia na bloga robię w świetle dziennym, bo takie moim zdaniem wychodzą najładniejsze. Przy przesyłaniu zdjęć na komputer niezastąpiony jest Dysk Google. Z telefonu wrzucam zdjęcie na Dysk Google, a na laptopie ściągam je sobie z Dysku, aby je potem troszeczkę obrobić.

3. Dopieść zdjęcie
Zanim zdjęcie wyląduje w poście, muszę trochę przy nim pomajstrować. Nie mam żadnych programów graficznych na swoim komputerze (no chyba że liczy się Paint :D ). Zdjęcie przygotowuję, korzystając z dwóch bezpłatnych stron – canva.com oraz picmonkey.com. Na stronie Canvy mam swoje konto, a na nim całą masę zapisanych projektów. Wszelkie grafiki, które tworzę do postów, powstają właśnie tam. Canva oferuje ogromną ilość darmowych grafik, czcionek, ramek i tego typu rzeczy. Można robić dzięki niej naprawdę piękne projekty, które ogranicza tylko nasza wyobraźnia.
Do recenzji mam gotowy projekt o rozmiarach 800x450, w którym stałym elementem jest logo mojego bloga (dobrze jest jednak zdjęcia jakoś podpisywać). Do projektu wgrywam zdjęcie i dopasowuję je do rozmiaru projektu. Czasami co nieco poprawiam jasność i kontrast zdjęcia. Zdjęcie zapisuję w formacie PNG.
Wiem, co sobie możecie pomyśleć – po co robić zdjęcia w najwyższej jakości, żeby potem mieć taki mały, w porównaniu ze zdjęciem, projekt. Wydaje mi się, że taka wielkość na bloga zdecydowanie wystarczy, natomiast dzięki temu, że zdjęcie, które wgrywam do Canvy, ma wysoka jakość, nie powstaje na nim efekt pikselowania, kiedy np. powiększam je do rozmiaru projektu.

4. Korzystaj z legalnych zasobów
Ten punkt bardziej dotyczy przypadku, kiedy tworzę jakieś projekty np. do postów okołoksiążkowych, tagów i tego typu rzeczy. Niektórzy, aby znaleźć jakieś zdjęcie, które chcą wykorzystać, biorą w obroty Google Grafika. Błąd! W Google Grafika wiele zdjęć do kogoś należy i obejmują je prawa autorskie. Korzystanie z nich jest łamaniem tych praw i nic nie pomoże, że popisze się je "zdjęcie znalezione w google". Wszelkie zdjęcia, jakie wykorzystuję do tworzenia blogowych projektów, znajduję na stronie pixabay.com, która oferuje tysiące darmowych zdjęć. Nikt mi potem nie zarzuci, że wykorzystałam czyjeś zdjęcie bezprawnie.

5. Dbaj o jakość tekstów
Niezależnie od tego, czy piszę recenzję, post okołoksiążkowy czy tag, zawsze dbam o to, by tekst był przede wszystkim poprawny. Kilka razy, zanim go opublikuję, sprawdzam podgląd i czytam to, co napisałam. Oczywiście, czasem nie wszystkie błędy wyłapię, ale są to raczej sporadyczne potknięcia.
Podgląd przydaje się także, by kontrolować wygląd posta, bo czasami w kodzie html pojawiają się jakieś dziwne kwiatki – a to jakieś dodatkowe wolne linie, a to gdzieś nie wskoczyło wyjustowanie, czasami może czcionka sprawiać jakieś problemy. Lubię, kiedy wszystko wygląda schludnie.
Pisanie recenzji, kiedy ma się notatki, jest łatwiejsze. Tutaj jakichś specjalnych rad nie ma, poza tą, by pisać to, co się myśli i czuje, nie udawać, że książka jest super, kiedy tak nie jest. Przy każdej recenzji znajduje się metryczka książki. Informacje do niej biorę prosto z książki, bo nieraz chociażby w kwestii ilości stron różne źródła mogą podawać różne liczby. Przy metryczce dodaję zdjęcie okładki książki, dzięki któremu lepiej widać, jak ona wygląda.
Każdy z postów kończę podpisem, bo wydaje mi się, że nie są one wówczas bezosobowe.


No i to w gruncie rzeczy w zasadzie wszystko, jeśli chodzi o pisanie postów na mojego bloga. Nie wątpię, że pewne rzeczy można zrobić inaczej, być może lepiej, ale ja wypracowałam sobie taki sposób tworzenia tekstów i póki co sprawdza się on bez zarzutów.
Zaczytanego dnia,


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja
Na blogu zainstalowany jest zewnętrzny system komentarzy Disqus. Więcej o nim w Polityce Prywatności.