niedziela, 30 lipca 2017

Uziemieni – R.K. Lilley

Po lekturze poprzednich dwóch tomów serii W przestworzach nie byłam pewna, czy sięgnę po zakończenie tej trylogii, a jednak Uziemieni trafili w moje ręce. Trudno powiedzieć, by poprzednie części były porywające, mimo to postanowiłam dać tej serii jeszcze jedną szansę. Czy było warto?

Bianca zgodziła się zamieszkać z Jamesem, ale mimo to nie jest jeszcze do końca pewna uczuć zarówno swoich, jak i jego. Nigdy nikogo nie dopuściła tak blisko siebie i wszystko jest dla niej nowe, zupełnie nieznane. Powoli dojrzewa do myśli, że może być szczęśliwa, a przyszłość może rysować się w jasnych barwach, jednak nadal cieniem kładzie się na jej życie trudna przeszłość i niebezpieczny ojciec. James nie dopuści, by stało jej się coś złego. Czy uda mu się uchronić ją przed ścigającymi ją demonami? Czy Bianca wreszcie będzie mogła rozpocząć nowy rozdział w życiu, nie oglądając się za siebie?

Pierwszy tom trylogii był mocno średni, ale jego zakończenie zachęciło mnie do sięgnięcia po kontynuację. Drugi tom wiał nudą i irytował mnie zachowaniem bohaterów. Sądziłam, że może trzeci tom jeszcze odmieni moje zdanie o całej tej serii. O naiwności! Okazało się, że w przypadku tej serii utrzymuje się tendencja spadkowa i trzecia część jest po prostu nieziemsko nudna. Przez większość książki niewiele się dzieje. Codzienność bohaterów – praca, jakieś imprezy, spotkania ze znajomymi – poprzetykana jest scenami mniej lub bardziej wyuzdanego seksu. Czasami gdzieś tam pojawiają się jakieś problemy, które jednak bardzo szybko udaje się rozwiązać. Dopiero w tym tomie pojawiają się deklaracje uczuć, tak więc tę nudną mieszankę seksu i codzienności autorka oblała dodatkowo ogromną ilością lukru, czyniąc z powieści danie mdłe i ciężkostrawne.

Uziemieni to książka, która nie tylko nudna, ale też najeżona rzeczami, które sprawiały, że nieraz kręciłam głową z niedowierzaniem czy zrezygnowana strzelałam klasycznego facepalma. Nielogiczne zachowania bohaterów, absurdalne dialogi, wydumane przemyślenia Bianki czy fakt, że pewne rzeczy przychodzą bohaterom z niewiarygodną wręcz łatwości, sprawiały, że parę razy miałam ochotę darować sobie ukończenie książki. 

Bohaterowie powieści nie tylko w dalszym ciągu nie zaskarbili sobie ani grama mojej sympatii, lecz jeszcze mocniej mnie irytowali. James wcześniej był w moich oczach maniakiem kontroli, który najchętniej zamknąłby Biankę w złotej klatce i traktował ją jak lalkę naturalnych rozmiarów. Teraz ta żądza sprawowania kontroli przybrała na sile, a jakby tego było mało, zyskał on dodatkowo wizerunek totalnego sadysty. W „zabawach” łóżkowych potrafi korzystać z takich „zabawek”, których użycie doprowadza Biankę do płaczu i jest odczuwalne przez nią nawet kilka dni później, bez jej zgody przekłuwa jej sutki, zaś w ramach kary za nieposłuszeństwo potrafi na kilka godzin przykuć ją do łóżka. Ot, „mężczyzna marzeń”.
Czym zaś tym razem irytowała mnie Bianca? Z uporem maniaka stara się zachować odrębność, chce dalej pracować jako stewardesa, bo przecież facet nie może jej utrzymywać, gdy tymczasem mieszka u Jamesa, ubiera się w ciuchy od projektantów, które ten jej kupuje, nosi kupowaną jej biżuterię, maluje kupionymi przez niego farbami i pędzlami na kupionych przez niego płótnach, korzysta z jego ochrony i służby, a i jej przyjaciel zyskuje sporo na jej związku z milionerem. Statek pod tytułem „chcę być silną i niezależną kobietą” odpłynął, ale Bianca zdaje się tego nie zauważać.

Jak w poprzednich tomach, także tutaj pojawia się ten sam schemat podejścia autorki do wątku ojca Bianki. Długo, długo nic się w tej kwestii nie dzieje, czasem gdzieś pojawi się jakieś wspomnienie o nim i znowu od koniec powieści autorka jakby przypomniała sobie, że coś trzeba z tym fantem zrobić. A jak już coś robić, to tak, by wszystkim kapcie pospadały. Lilley zafundowała akcję rodem jak z Terminatora, czym przekroczyła wszelkie granice absurdu. Po prostu brakuje mi słów, by opisać, jak głupie to było.

Czy cokolwiek w takim razie w Uziemionych mi się spodobało? Na pewno na chwilę książkę ożywiło to, że w kilku rozdziałach autorka oddała głos Stephanowi i Jamesowi. To jednak niewiele na tle tylu minusów.

W przestworzach to najsłabsza seria erotyczna, jaką czytałam. Do bólu wtórna, przewidywalna i okropnie nudna. Tej serii, niestety, nie polecam.


Szczegółowe informacje:
Tytuł: "Uziemieni"
Autor: R.K. Lilley
Tytuł oryginalny: "Grounded"
Tłumaczenie: Olga Kwiecień
Seria: W przestworzach – tom III
Wydawnictwo: Editio Red
Rok wyd.: 2017
Stron: 392
Oprawa: miękka
Cena okładkowa: 39,90 zł






Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Editio Red.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja
Na blogu zainstalowany jest zewnętrzny system komentarzy Disqus. Więcej o nim w Polityce Prywatności.