poniedziałek, 27 marca 2017

Grom i szkwał – Jacek Łukawski

W ubiegłym roku miałam okazję zapoznać się z debiutem literackim Jacka Łukawskiego. Krew i stal, choć nie była lekturą łatwą, ujęła mnie słowiańskimi klimatami, mnogością fantastycznych elementów i zawoalowanymi motywami zaczerpniętymi wprost z popkultury. Niedawno w moje ręce trafiła jej kontynuacja. Czy Grom i szkwał również mnie oczarował?

Arthorn nie tak wyobrażał sobie powrót do Wondettel. Król nie żyje, zdrajcy zaatakowali królestwo, a następczyni tronu zniknęła bez wieści. W jej odnalezieniu upatruje się szansy na zażegnanie konfliktu. W zaistniałej sytuacji Arthorn ponownie wyrusza ku Martwicy, tym razem bez drużyny i bez przygotowania, by odnaleźć królewnę Azure i sprowadzić ją z powrotem. Czy jego misja się powiedzie? Czy uda mu się ją nakłonić do powrotu? Jak wiele zdecyduje się poświęcić dla dobra królestwa? Odpowiedzi szukajcie w książce.

Mam problem z jednoznaczną oceną tej powieści. Początek był naprawdę obiecujący, choć by się w nim odnaleźć, musiałam przypomnieć sobie ostatni rozdział z poprzedniego tomu. Akcja wystartowała naprawdę dynamicznie. Oblężenie zamku, walka z najeźdźcą, samotna misja w którą wyrusza Arthorn – książka zapowiadała się naprawdę ciekawie. Potem jednak coś poszło nie tak. Kiedy na scenę wkroczyła polityka, zaczęłam gubić się w tym, co się dzieje i dlaczego, a sama powieść stała się dla mnie naprawdę trudna do przebrnięcia. Mimo szczerych chęci nie umiałam wgryźć się w fabułę, rozkładałam lekturę na raty, bo po zaledwie kilkunastu stronach traciłam nią zainteresowanie. Czytanie jej szło mi jak krew z nosa. Chwilami robiło się ciekawiej, kiedy miał miejsce jakiś niespodziewany zwrot akcji lub kiedy powieść bardziej skupiała się na elementach fantastycznych, ale to były tylko tymczasowe zrywy. Przez większość czasu, piszę to z przykrością, strasznie się nudziłam. W pewnym momencie nawet pojawiła się pokusa, by porzucić lekturę, nie męczyć się, skoro ta książka tak wybitnie mi nie idzie. Postanowiłam jednak być fair w stosunku do autora i przeczytać ją w całości. Muszę przyznać, że ostatnie pięćdziesiąt stron było naprawdę ciekawych. Do końca dotrwałam, ale czy „dotrwałam” to określenie, jakiego używa się, kiedy lektura książki jest przyjemnością? Nie.

Fakt, iż przez książkę przebrnęłam z trudnością, nie oznacza, że nic mi się w niej nie podobało. Podobnie jak w poprzedniej części, również w Gromie i szkwale są elementy, które zyskały moje uznanie. Na pewno należy do nich cała fantastyczna otoczka powieści – magiczne przedmioty, od zaczarowanego miecza po latające okręty; fantastyczne stworzenia, jak powrotniki, wiły czy smoki; koncepcja całych ras niezwykłych istot, jak Czarty, Dwargi czy Płanetniki i ich losy; tajemnicze rytuały wykorzystujące moc życiową czy kryształy. Podoba mi się także fakt, iż Jacek Łukawski wplata do swojej powieści elementy nawiązujące do znanych powieści czy filmów. Ponoć w tej części jest takich nawiązań aż osiem, ja niestety wyłapałam tylko trzy. Jeszcze jednym elementem, który ratuje tę książkę w moich oczach, są zwroty akcji. Nie da się zaprzeczyć, że kilka naprawdę zaskakujących momentów w niej się znalazło. Kiedy już przypuszczałam, że wiem, jak dalej potoczą się losy Arthorna, autor pokazywał mi, jak bardzo się myliłam. Najbardziej zaskakujące jest jednak właśnie ostatnich pięćdziesiąt stron powieści. Takich bomb na koniec się nie spodziewałam.

Doceniam pracę, jaką Jacek Łukawski włożył w napisanie tej powieści, bo to czuć, iż wymagała ona wiele wysiłku. Żałuję tylko, iż nie umiałam zachwycić się nią tak, jak inni czytelnicy. Nie powiem, że odradzam Wam lekturę tej książki. Jeśli spodobał Wam się poprzedni tom, naturalnym jest, iż musicie sięgnąć po Grom i szkwał. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że Wam się spodoba, bo moja opinia jest tylko jednym z niewielu głosów wśród sporego grona zachwyconych nią osób. 
Do zaczytania,


Szczegółowe informacje:
Tytuł: "Grom i szkwał"
Autor: Jacek Łukawski
Seria: Kraina Martwej Ziemi - tom II
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wyd.: 2017
Stron: 400
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena okładkowa: 36,90 zł








Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja
Na blogu zainstalowany jest zewnętrzny system komentarzy Disqus. Więcej o nim w Polityce Prywatności.