czwartek, 28 grudnia 2017

Kilka słów wyjaśnienia...

Grudzień dobiega końca, a na blogu cisza, z której powinnam Wam się wytłumaczyć. Bez obaw, nie porzuciłam tego miejsca, po prostu z krótkiej planowanej przerwy zdrowotnej zrobiła się niespodziewanie dłuższa przymusowa. Jak do tego doszło i co się ze mną działo?

W poście z zapowiedziami na grudzień pisałam, że muszę zatroszczyć się o zdrowie. Na początek grudnia miałam wyznaczony termin pobytu w szpitalu. Sądziłam, że pobędę tam kilka dni i potem już powrócę do normalnej blogowej codzienności, ale już pierwszego dnia pobytu czułam, że odchoruję ten szpital. Na oddziale, na którym przebywałam, było strasznie zimno, a że jestem okropnym zmarzluchem, to marzłam mimo tego, że ciepło się ubierałam. Nie bez znaczenia był także fakt, że jedna z pacjentek na mojej sali miała zapalenie płuc, a moja odporność na infekcje pozostawia wiele do życzenia. Już nawet nie chce mi się komentować tego idiotyzmu, by kłaść pacjentów bez infekcji z takimi, którzy powinni być z ich powodu odizolowani od reszty, bo na to po prostu ręce opadają. Efekt tego był taki, że już parę dni po wyjściu ze szpitala zaczęła mnie rozkładać choroba.

Lekarka pierwszego kontaktu stwierdziła u mnie zapalenie oskrzeli, a tak paskudnego jak to jeszcze nie przechodziłam. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by wzywano do mnie pogotowie w czasie takiej choroby, a tym razem tak się stało. O tym też, jak paskudne to zapalenie, zapewne świadczy także fakt, że mimo iż minęły już trzy tygodnie od pierwszych objawów i jestem już po dwóch antybiotykach, nadal jeszcze nie wyleczyłam się do końca. Nadal pokasłuję tak, że czasami aż bolą mięśnie, nadal nie chce odpuścić katar, a mój głos brzmi jak zdarta płyta, więc najczęściej mówię szeptem, powoli idzie jednak ku lepszemu i mam nadzieję, że wkrótce po tym świństwie nie pozostanie śladu. To choróbsko wyprało mnie z sił do czegokolwiek, dlatego też na blogu zaległa w grudniu taka cisza. Nie miałam ochoty ani czytać, ani tym bardziej pisać, a od lekarki miałam przykaz, by wyleżeć w łóżku to paskudztwo.

Przez tę przerwę porobiły mi się straszne zaległości, z których teraz będę się wygrzebywać. Mam kilka książek do przeczytania i jeszcze więcej postów do napisania, ale najważniejsze jest to, że wracam. Trzymajcie kciuki, żeby mi się udało rozprawić z tym wszystkim jak najszybciej. 😊


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja
Na blogu zainstalowany jest zewnętrzny system komentarzy Disqus. Więcej o nim w Polityce Prywatności.